Zabrania się kopiowania, powielania lub jakiegokolwiek innego wykorzystywania w całości lub we fragmentach jakichkolwiek informacji lub zdjęć z serwisu internetowego http://tuRmaNIOwo.blogspot.com/ bez mojej wiedzy i zgody (podstawa prawna: Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170).

wtorek, 26 lutego 2013

HEBE powoli opanowuje Łódź ;)

Dziś króciutka notka, która zapewne ucieszy większą część łodzianek ;)
 
Będąc dziś w jedynym Hebe w Łodzi, które znajduje się przy ulicy Pomorskiej (hen, daleko od Centrum) dowiedziałam się, że do końca tego roku Łódź będzie liczyła aż 5 drogerii Jeronimo Martins :)

Otwarcie drugiego Hebe nastąpi - UWAGA - pod koniec marca 2013r. i będzie ono znajdowało się przy ulicy Piotrkowskiej w "Magdzie" :D

Kolejne drogerie mają znajdować się w okolicach Bałuckiego Rynku oraz ulicy Rzgowskiej :)

W Polsce docelowo ma powstać 600 sklepów kosmetycznych Hebe, których nieodłączną częścią będą punkty apteczne. W drogerie mają również zostać przekształcone wszystkie apteki Na Zdrowie .

A tak przy okazji, to wiecie, że Hebe to grecka bogini młodości..? ;)
 

środa, 20 lutego 2013

Moje gorzkie żale, czyli akcja Vinted i ShinyBox...

Dość niedawno (tydzień temu) dowiedziałam się o ciekawej akcji prowadzonej przez ShinyBox i nowo powstający portal Vinted (bezpłatna wymiana/sprzedaż ubrań), który ruszył 15 lutego. Za rejestrację i dodanie 5 ubrań oraz udostępnienie informacji na facebook'u można było dostać 2 archiwalne pudełka Shiny za darmo.
 "Mamy dla Was wszystkich świetną grę do której możecie dołączyć się już dziś!
Po dodaniu 5 ubrań możesz otrzymać 2 wybrane przez siebie pudełka ShinyBox.
"

Akcja trwała do 14 lutego. Zapoznałam się z regulaminem i pomyślałam, że to świetny pomysł aby pozbyć się nietrafionych zakupów czy też za małych ubrań, które zalegają w szafie i dodatkowo zgarnąć bonus (zależało mi na pudełku październikowym dla mamy, którego notabene już nie ma).

Aby otrzymać 1 pudełko trzeba było mieć zaakceptowane 5 rzeczy przed administratorów.

13 lutego dodałam zdjęcia rzeczy oraz udostępniłam info na FB. Z 6 zostały uznane 4, pozostałe musiałam poprawić (a propos, jednym z warunków było pokazanie spodni na sobie, a w które się nie mieszczę...).

Niestety tą informację dostałam 14 lutego po godzinie 16, gdzie byłam poza domem na uczelni (tam sprawdziłam skrzynkę e-mail).
Linki zamieszczone w wiadomościach nie działały jak i również zalogować się na stronę nie dało.
Wieczorem wyjeżdżałam na kilka dni w miejsce, gdzie nie ma dostępu do Internetu.
Dopiero dzisiaj (tj. 20 lutego w środę) mogłam znów zalogować się na ten portal i okazało się, że poprawki można było umieszczać do 17 lutego!


Wysłałam drogą meilową reklamację, ale niestety nie została ona uwzględniona. Administratorzy strony widzą przecież staty użytkowników i na pewno widzieli kiedy ostatni raz się logowałam.
Z jednej strony rozumiem, że inni wywiązali się z terminem i należy im się nagroda, ale właściciele Vinted też powinni brać poprawkę na sytuacje awaryjne, które się zdarzają. 

Napisałam kilka postów na forum o mojej sytuacji i zostałam zlinczowana przez użytkowniczki tego portalu. ZERO zrozumienia!
Nie dało się przetłumaczyć, że NIE MIAŁAM pojęcia o wyznaczonej ostatecznej dacie.
Z gwiazd przecież nie da się tego wyczytać! Zostałam skwitowana, że mam wymówkę jak z podstawówki...
Zupełny brak empatii.
Ciekawe jak owe osoby by się czuły gdyby zespół Vinted nagle stwierdził, że nie da rady obdarować kodami wszystkich biorących udział w konkursie..?
Podejrzewam, że wtedy to by wszystkich obchodziło, każdy by się bulwersował i byłby zawiedziony.
 
Tym samym moja przygoda z Vinted się zakończyła. Konto zaznaczyłam do usunięcia i fanpage na FB też odlajkowałam.

Żałuję tego całego zachodu i zmarnowanego czasu na zrobienie zdjęć (problemy ze światłem, żeby oddać rzeczywisty kolor ubrań).

poniedziałek, 11 lutego 2013

RĘKODZIEŁO, czyli twórczość własna - Kompaktowa paletka na cienie

Dawno temu (jakieś kilka lat wstecz) kupiłam kobiecą gazetę z dołączoną do niej paletką Made in China, która zawierała 4 okrągłe cienie (biały, różowy, turkusowy, czarny). Całość prezentowała się przyzwoicie, ale cienie nie dość, że były mocno drobinkowe (coś w podobie brokatu) to w dodatku bardzo miękkie i strasznie osypywały się w trakcie wykonywania makijażu. Paletka trafiła na dno szuflady i tam czekała na swoje odrodzenie...
Robiąc porządki paletka wyłoniła się z 'tłumu' innych rzeczy i przypomniała o sobie. Oczywiście cienie nie nadawały się do niczego, poza tym ich termin przydatności pewnie się zakończył. Postanowiłam pozbyć się jej zawartości i przeznaczyć paletkę na inne cienie, ponieważ wykonana została z solidnego plastiku ozdobionego ornamentem.
Paletkowa rewolucja ;)
Niestety paletka zawierała również separator (do którego inny format cieni się nie mieścił) mocno do niej przyklejony. Na szczęście udało mi się jakimś cudem go pozbyć nie rozwalając samej paletki, ale destrukcji doświadczył on sam ;)
Tutaj widać ślad po separatorze.
Paletka pomimo jej rozebrania długo leżała bezużytecznie, ponieważ ciągle zapominałam o zakupieniu taśmy magnetycznej... Aż pewnego dnia w aptece do zakupów dostaliśmy notesik z magnesem na lodówkę. Od razu wiedziałam do czego tak naprawdę się przyda ;D
Połowa za nami ;)
Jedyna wada tej paletki jest taka, że trudno się ją otwiera. Plusem jest lusterko i okienko, przez które widać zawartość. Mieszczą się do niej spokojnie 4 cienie wielkości MySecret/MIYO, czyli o średnicy 3cm. Można w niej zabrać najpotrzebniejsze cienie różnych rozmiarów.
Pierwszy mieszkaniec ;)
Może nie jest to do końca twórczość własna, bo paletka nie została przeze mnie zrobiona tylko przerobiona, ale grunt, że własnoręcznie! ;)


Pozdrawiam - Marta :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

ZDOBYCZE - Zamówienie ze sklepu internetowego Pierre Rene & MIYO

W połowie stycznia coś mnie tknęło, żeby odwiedzić stronę Pierre Rene. Okazało się, że zmienili jej wygląd oraz umożliwili sprzedaż on-line swojego asortymentu. Ucieszyłam się z tego powodu i zaczęłam intensywnie po niej buszować.

Znalazłam kilka fajnych rzeczy na wyprzedaży, ale również zależało mi na nowościach MIYO, których niestety brakowało. Zanim ostatecznie zdecydowałam się złożyć zamówienie, najpierw napisałam do Biura Obsługi czy zamierzają umieścić oraz udostępnić pomadki i nowe błyszczyki MIYO do sprzedaży.

Następnego dnia dostałam odpowiedź, że tak, i że w ciągu kilku dni nowości pojawią się na stronie. Jednak pod koniec tygodnia otrzymałam wiadomość, że z jakichś przyczyn (pewnie technicznych) na razie owe produkty nie pojawią się, ale mogę je zamówić drogą meilową. Pani zajmującą się obsługą klienta wysłała mi szczegółowe zdjęcia oraz podała ceny. Ponieważ moje zamówienie miało składać się też z innych rzeczy dostępnych w e-sklepie a konto już założyłam, to zostałam poinstruowana, żeby nowości dopisać w komentarzu do zamówienia i tak też uczyniłam.
Do mojego koszyka trafiły wyprzedażowe wypiekańce (wcześniej nie spotkałam tych cieni w drogeriach), okrągły pędzelek z naturalnego włosia (nie wiedziałam, że PR ma swoje pędzle), nowe pomadki MIYO oraz wyprzedażowe błyszczyki (na prezent) + dostałam w gratisie czekoladowy błyszczyk (pachnie apetycznie przez zamknięte opakowanie!).

Ogólnie jestem zadowolona z obsługi oraz realizacji. Jednak szkoda, że nie wiedziałam o wszystkich nowościach, tym razem od Pierre Rene... Już po wysłaniu do mnie zamówienia zajrzałam na fanpage PR na facebook'u i zauważyłam limitowaną serię lakierów Carnival. Najbardziej spodobał mi się #7.
Niestety kupując 1 rzecz musiałabym zapłacić standardową cenę przesyłki tj. 9,50zł, co jest nieopłacalne i dla 1 lakieru przepłacać nie będę...
Po otrzymaniu paczki zdążyłam już odwiedzić 4 sklepy stacjonarne, gdzie można spotkać asortyment Pierre Rene, ale sprzedawcy na moje pytanie o tą serię lakierów robili tylko wielkie oczy... Dowiedziałam się, że przedstawiciel handlowy na Łódź jest strasznie opieszały... Wielka szkoda! Karnawał zbliża się ku końcowi i wątpię, żeby w tych miejscach, w których byłam lakiery Carnival się pojawiły...

A może wśród Was jest jakaś łodzianka, która widziała te lakiery w którymś sklepie?  


Post NIE zawiera lokowania produktu! Przedstawione rzeczy zostały przeze mnie zakupione!

niedziela, 3 lutego 2013

ShinyBox styczeń 2013 - moje pierwsze błyszczące pudełko...

Po wielu obserwacjach i kalkulacjach zdecydowałam się na zakup pierwszego pudełka Shiny - wybór padł na styczniowe.
Na początku byłam bardzo sceptycznie nastawiona do ShinyBox, zanim tak naprawdę pojawiło się na rynku pudełkowym.
Nie podobała mi się idea zbierania punktów (tzw. ShinyStars), które uprawniały do odbioru pudełka. Polegało to na spamowaniu i nagabywaniu znajomych, aby klikali w linki i sprzedawali swoje dane poprzez rejestrację, za nie wiadomo co. Nie było to w moim stylu.
Dopiero po jakimś czasie od wystartowania pojawiła się możliwość jego zakupu, jednorazowo za 49zł lub wykupienie dłuższej subskrypcji.

Z ciekawością przyglądałam się co pojawiało się w pudełkach w kolejnych miesiącach (chociaż po pewnym czasie zaczął mnie lekko irytować wysyp wpisów na ten temat na blogach ;) ).
Po przygodach z KissBox'em miałam mieszane uczucia do jakichkolwiek pudełek.
Nawet pojawienie się sprawdzonego GlossyBox'a jakoś mnie nie przekonało. Dostawanie miniatur produktów, które jak zauważyłam, raczej nie są dopasowane do profilu urody, mija się z celem. Nie lubię kupować kota w worku! I chyba długo na GB się nie zdecyduję...
W przypadku SB jest fajnie, że mogę poczekać jak inni dostaną pudełko i ocenić czy zawartość mnie zainteresuje czy nie.
Styczniowa edycja wpadła mi w oko, ponieważ nie miałam do czynienia z żadną umieszczoną w niej marką (oprócz drogeryjnych produktów Schwarzkopf).
Pudełko zamówiłam 28 stycznia a dotarło do mnie wieczorem następnego dnia.
Mam cerę mieszaną i czasami wyskakują mi niespodzianki na facjacie, więc produkty Dermedic jak najbardziej się wtedy przydadzą. Poza tym jestem mile zaskoczona, że wyprodukowane są w Łodzi, o czym nie miałam bladego pojęcia!

O marce Lumene wiedziałam od dawien dawna, ale jakoś trudno spotkać ją w drogeriach. Dodatkowo ceny mają nie najniższe, więc cieszę się, że będę mogła coś wypróbować. Błyszczyk wygląda uroczo przez samo jego opakowanie ;) Trafił mi się w kolorze #25 - ładny przygaszony (brudny) róż. Idealny na co dzień. Na razie go nie ruszam, bo ma datę ważności do stycznia 2016r. Najpierw zużyję to co mam w użyciu ;)

Mini produkty od Schwarzkopf będą idealna na krótkie wypady.

Reasumując: jestem zadowolona z tego pudełka :) Skusiłam się na jego zakup, bo wiedziałam, że zawartość mnie nie rozczaruje.
Jednak subskrypcji nie planuję. Może kiedyś znów któryś pojedynczy ShinyBox wzbudzi moją ciekawość ;)

Subskrybujecie jakieś pudełeczko?